2014/05/21

SIETAR Europa

Co słychać w SIETAR Europa

W marcu tego roku odbyło się Spotkanie Zarządu SIETAR Europa w Walencji. Spotkanie to było kontynuacją warsztatu strategicznego, który miał miejsce miesiąc wcześniej w Londynie. Prawie cały jeden dzień poświęciliśmy na budowanie nowego zespołu w Zarządzie, ponieważ dołączyły do nas nowe osoby z Francji, Hiszpanii, Bułgarii i Holandii. Następnie zastanawialiśmy się nad pomysłami na kierunek rozwoju SIETAR Europa na najbliższe 10 lat.  Powstał zespół do spraw wizji i strategii, którego mam zaszczyt być członkiem.

Pracowaliśmy również nad usprawnieniem naszej komunikacji i  współpracy pomiędzy lokalnymi SIETARami. 
SIETAR Polska i SIETAR Austria zapoczątkowały taką współpracę podczas warsztatu Open Space w Wiedniu w marcu tego roku.  Owocem tego spotkania są nawiązane kontakty  oraz projekty i pomysły, nad którymi pracujemy w małych zespołach. Kolejne takie spotkanie planujemy w Polsce.

Powoli rozpoczynamy przygotowania do kolejnego kongresu SIETAR Europa, który odbędzie się w Walencji w maju 2015. Zostały już utworzone zespoły zajmujące się poszczególnymi zadaniami merytorycznymi i organizacyjnymi. Po wakacjach praca ruszy pełną parą. O dalszych szczegółach będziemy informować na bieżąco.

Całkiem niedawno, w maju,  ukazała się książka Patricka Schmidta „Dancing to a different tune”, wydana przez Meridian World Press pod patronatem SIETAR Europa.  Można w niej znaleźć najciekawsze wywiady, eseje i komentarze, jakie ukazały się w SIETAR Europa Journal.


Katarzyna Artemiuk


2014/05/14

KARNAWAŁOWO POPIJAJĄC ZACHÓD SŁOŃCA


Barwne pióra, soczyste tańce, upojone zachodem słońca i upałem rozgrzane ciała, głośna muzyka, intensywne rytmy i szaleństwo wspólnej zabawy. Z każdego zakątka maleńkiej wyspy Saint Vincent dobiegają głośne rytmy muzyki gatunku Soca. Mocne brzmienia i dynamiczna muzyka taneczna porywają w jednej sekundzie do podrygiwania. To oznacza tylko jedno, że festiwal Vincy Mass w pełni.


 Każdego roku specjalnie napisany hymn festiwalu opanowuje ulice Gorgetown:

Poproszę rum, Fya Empress (Rum Please)
Podaj mi drinka o tak, tak rum mi podaj,
Może być szklanka, może być butelka
Moje nogi w ogniu,
Moje ręce w ogniu,
Moje ciało płonie,
Moje ubranie płonie,
Moja głowa już lekko otumaniona,
Szukam kłopotów,
Sunset, mocny rum!

Saint Vincent to największa wyspa kraju Saint Vincent i Grenadyny, leżącego na Morzu Karaibskim. Kwintesencja tego, co najważniejsze na karaibskich lądach – szczęśliwości życia, beztroski, upału, rumu, tańca, otwartości mieszkańców, muzyki i jej głośnych rytmów. Naturalne dla mieszkańców tych rejonów cechy, widoczne na pierwszy rzut oka, to otwartość i beztroska do granic ludzkich możliwości. O cóż mieliby się martwić, żyjąc w istnym raju, gdzie natura rozpieszcza. Kokosy zrywane prosto z palmy, dostarczają słodkiego napoju i kruchego miąższu, a tuż obok rośnie drzewo tak zwanego owocu chlebowego, który wykarmi na każdy możliwy sposób jak nasz polski ziemniak. Puree, gotowany lub pieczony, a może frytki do tego?


Oni uwielbiają się bratać i rozmawiać, nawet z nieznajomymi, najchętniej na wszelkie rubaszne lub związane z alkoholem tematy, a gdy przyjezdny spróbuje rumu Sunset czyli zachodu słońca, destylowanego na Saint Vincent, adaptuje się momentalnie w panującej tam atmosferze i rozmowie, która mimo że po angielsku, przed szklanką rumu była totalnie niezrozumiała. Słowa, które na co dzień wypływają z ich ust, to raczej melodyjna poezja, niczym nieprzypominająca żadnego znanego nam akcentu angielskiego.

Piraci z całych Karaibów już są na miejscu, żeby świętować, bo każdy z okolicy zjawia się na Vincy Mass.  Przez co wszystkie bilety lotnicze i na promy są w tym okresie wykupione, więc jedyny środek transportu jaki pozostaje, dla tych spóźnionych lub spontanicznych, to przyjazd prywatną motorówką na stopa lub wodną taksówką. W obrębie wyspy kursuje jedna linia autobusowa, która w dni festiwalu jest zatłoczona w kierunku oznaczonym „to the city” oraz kompletnie pusta w kierunku „out of city”.

Od rana ulice Georgetown, budzą się leniwie – lekki nieporządek można by usprawiedliwiać tym, że festiwal trwa już od 3 dni. Sprzedawcy pojawiają się na swoich stanowiskach i przygotowują zimne napoje do sprzedaży. Jedni mają mini kioski z napojami i przekąskami typowymi dla masowych imprez, inni przenośne lodówki zawieszone na szyi, a Ci najbardziej pomysłowi przedsiębiorcy po prostu wynieśli stare lodówki z domów kładąc je horyzontalnie na czterokołowych wózkach, wsypując do środka ogromne bryły lodowe, pomiędzy które powkładane jest idealnie schłodzone, zapuszkowane piwo i drinki wszelkich rodzajów. Wszystko czeka na klientów, zachęcając promocjami opisanymi mniej więcej tak: „ Ryba i frytki, Bóg jest dobry!” albo „ 3 puszki za 10$, od seksownej Carrol” czy „ po 5 szklankach rumu całus od barmanki za 1$”.
Życie towarzyskie mieszkańców kwitnie już koło południa w postaci hazardu na ulicach. Gra podobna w swych zasadach do bingo, daje rozrywkę każdemu kto zechce się przyłączyć po uregulowaniu obowiązującej stawki. Plansze są rozłożone na stolikach i nadzorowane przez postawną kobietę, która przyjmuje zakłady i kontroluje przebieg gry. Grają głownie panie z małymi dziećmi przy spódnicy lub na rękach, panowie w tym czasie podśpiewując tańcują już ze starszymi dziećmi. Młodzież tańczy i pije nieprzerwanie od wczoraj. Na pewno dziś nie skończą.


Po południu przygotowania do kolejnego dnia karnawałowego szaleństwa ruszają coraz prędzej tancerze rozgrzewają swoje ciała przed wyjściem na scenę główną, na której poszczególne drużyny prezentują swoje umiejętności. Fantazja w choreografii i paleta kolorowych strojów nie ma granic. Często drużyny są sponsorowane przez konkretne marki jak np. Pizza Hut czy lokalnego sprzedawcę warzyw i owoców.
Następnie taneczny korowód rusza w miasto, kolorowe platformy mijają po kolei Kościół, kwaterę główna policji i ratusz, nikt jednak z okien nie wygląda, bo wszyscy mieszkańcy  uczestniczą w zabawie do upadłego, do wieczora, do kolejnego zachodu słońca.


Po zakończonym festiwalu nie pozostaje nic innego jak odpocząć po 7 dniach zabawy i położyć się na złotym piasku popijając Sunset, planując jak dostać się na kolejny festiwal Karaibów np. Crop over na Barbados, aby tam tańczyć na jednej platformie z Rhianą.


Magdalena Darejczyk


                                                                                                                                                                                                                         
O autorce:
Magdalena Derejczyk www.szlakprzezswiat.pl - podróżniczka, backpaker, globtroter, obieżyświat, odwiedziła dotychczas 50 krajów . Przejechała 2 tys. kilometrów rowerem po Andach, pływała motorówką „na stopa”, odwiedziła dwa razy głębszy kanion niż  Wielki Kanion Kolorado, przejechała motocyklem najwyższą przejezdną przełęcz na świecie. W Indiach mieszkała ponad 6 miesięcy. Jej niedawna podróż po  Karaibach, Ameryce Południowej i Azji trwała 11 miesięcy i zaowocowała przerodzeniem się podróżowania w sposób na życie.